Siła lidera w polityce – mity i rzeczywistość

Każdy może być liderem – Piotr Tymochowicz specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego

– Jesteś znany z tego, że przeprowadziłeś tysiące szkoleń dla firm, ich prezesów, polityków. Wiele spośród tych osób stało się liderami. Jak mógłbyś określić cechy, jakimi powinien charakteryzować się lider?
– Po pierwsze bardzo rzadkim połączeniem odwagi z rozwiniętą wyobraźnią, co jest najtrudniejszym elementem w trakcie szkolenia. Mówię o rzadkiej kompilacji tych dwóch cech, ponieważ często w społeczeństwie jest tak, że najodważniejsi są jednocześnie najgłupsi.
Najczęściej tak bywa, ponieważ bohaterów cechuje na ogół niedorozwinięty płat czołowy, czyli brak wyobraźni. Dlatego przeważnie właśnie oni są bohaterami.
Natomiast jeśli chodzi o lidera, to mamy trochę inną sytuację dlatego, że musi on być mniej odważny w czynach, a bardziej werbalnie. Chodzi o to, by ludzie kojarzyli go jako odważnego człowieka, ale niekoniecznie musi faktycznie taki być. Mówiąc o werbalnym wyrażaniu odwagi, musimy wziąć pod uwagę komunikaty otwarte.

Liderem musi być ktoś, kto łatwo i szybko nawiąże kontakt z ludźmi, ale w taki sposób,aby ludzie uznali go za autorytet. Do tego jest potrzebny, a przynajmniej mile widziany tupet, a także umiejętność mówienia o sobie, umiejętność przekonywania, umiejętność wystąpień publicznych. Są to te wszystkie elementy, które składają się na tzw. proces kreowania liderów.
– A ile w tym stawaniu się liderem jest edukacji socjotechnicznej, a ile własnych, wrodzonych predyspozycji?
– Jeśli procentowo spojrzeć na problem, to 0,001% produktu finalnego stanowią cechy wrodzone, natomiast reszta są to cechy nabyte.
-Czyli właściwie każdego można wykreować na lidera?
– Nie. To należy sprecyzować. Nie każdego, natomiast każdego z „main streamu”, z głównej gałęzi rozkładu Gaussa. Ponieważ jeśli społeczeństwo przypomina rozkład gaussowski, to pamiętajmy, że mówimy o głównym strumieniu, a na jego skrzydłach będą ludzie chorzy psychicznie, sparaliżowani itd. Nie można zatem twierdzić, że z każdego człowieka można stworzyć lidera. Trzeba to uściślić – z każdego człowieka z głównego nurtu. Czyli o ile człowiek jest normalny, o ile nie ma specjalnych zahamowań, nie jest karłem, nie jeździ na wózku inwalidzkim, bo w Polsce nie nastąpiły jeszcze te czasy, żeby mówić o liderach na wózku, to jak najbardziej liderem zostać może.
-Czy lider jest osobą zupełnie niezależną, czy też tylko jako taka nam się jawi, a jest uwikłana w szereg zależności i powiązań?
– To jest bardzo dobre pytanie dlatego, że w tym przedmiocie występuje ogromna przepaść, na ogół nieuświadamiana przez społeczeństwo. Otóż każda społeczność ma tendencję do tego, by gloryfikować, nobilitować społecznych, politycznych, biznesowych liderów. Tymczasem ich możliwości sprawcze w działaniu są znacznie bardziej ograniczone, niż ludzie potrafią to sobie wyobrazić i przyjąć. I to jest rzeczywiście problem.
Musiałbym powiedzieć, że prezydent w tym kraju jest jedynie figurantem, który ma tylko moc wetowania niektórych ustaw i tak naprawdę na tym się kończy jego wpływ, a poza tym jego działanie polega na uśmiechaniu się do innych prezydentów, podawaniu im dłoni.
W Polsce mamy zdecydowanie system rządów premiera, nie system rządów prezydenta, tak jak to chciał kiedyś wprowadzić dekretami Lech Wałęsa. Ale w takim razie można by dojść do błędnego przekonania, że realną władzę posiada premier. W rzeczywistości to także nie jest takie piękne, ponieważ premier jest ograniczony w swej mocy sprawczej – po pierwsze, przez swoich kolegów partyjnych, a po drugie przez tak zwane „doły partyjne”, które mogą być w pewnym momencie niebezpieczne, a które premier bardzo zaniedbał. Po trzecie przez całą sferę biznesu, po czwarte przez opinię publiczną. I tu dochodzi do ciekawych paradoksów, bo zauważyłem pewną prawidłowość, o której myślę, że warto mówić powszechnie. Mianowicie taką, iż w wielu krajach wizyta prezydenta jako figuranta polega na tym, że za nim ciągnie się jak ogon komety, znacznie dłuższy od niej samej, sztab najpoważniejszych biznesmenów w danym kraju. Każda wizyta prezydentów, premierów pociąga za sobą moc podpisywanych kontraktów. W Polsce znamienne jest coś dokładnie odwrotnego. Mamy łysą kometę. Z tego, że prezydenci, premierzy szczerzą zęby, nie wynika dla gospodarki nic, ponieważ gdy pytam polityków, dlaczego nie dbają o takie właśnie zaplecze gospodarcze, biznesowe, oni z rozbrajającą szczerością twierdzą, że w zasadzie nie dbają o to, gdyż ważniejsze jest dla nich wyrabianie i podwyższanie pozycji własnej partii niż gospodarka całego kraju.
– Czy zaobserwowałeś prawidłowość, iż im wyższa ranga polityka, tym niższy wzrost?
– Bardzo bym się naraził, odpowiadając na to pytanie.
– Czy chcesz uchylić to pytanie?
– Nie. Jest to zjawisko bardzo dobrze znane. To jest tak, że najbardziej bezkompromisowi są ludzie, którzy mają mało albo w ogóle nic do stracenia. Pewną gigantomanię widać w Stanach Zjednoczonych dlatego, że potęgę Ameryki budowali desperaci, często recydywiści, którzy nie mieli po co wracać do Europy. Osoba niskiego bądź bardzo niskiego wzrostu ma tym większy kompleks osoby niskiej i tym większe są jej obawy o to, że nie zajdzie odpowiednio wysoko i daleko. Ta podświadoma chęć wspinania się jak najwyżej jest tym silniejsza, im mamy do czynienia z bardziej niską osobą. Jest to bardzo zadziwiająca, ale silnie wyrażona prawidłowość.
– Czy nasi liderzy – politycy są gotowi do zetknięcia się z niepowodzeniami?
– Nie, nikt ich do tego nie przygotowuje i mamy tak zwany syndrom popleczników. Bardzo typowy i bardzo charakterystyczny paradoks tego, że król jest nagi. Otóż każdy niemal polityk w naszym kraju otacza się grupą popleczników, którzy tworzą szczelny wianuszek wokół danego lidera, zamykając go. I w pewnym momencie lider traci kontakt z rzeczywistą opinią publiczną, ze społeczeństwem. Stąd u tak wielu liderów ogromna niechęć do mediów, do dziennikarzy. Twierdzą oni, że dziennikarze są kolejnym ogniwem władzy, że mają zbyt dużą siłę sprawczą. Tymczasem dziennikarze najczęściej głoszą coś, co i tak jest najbardziej stonowaną opinią publiczną, do której tak naprawdę liderzy nie mają dostępu.

Bardzo często obserwowałem liderów, którzy powinni się zapaść pod ziemię, a byli bardzo zadowoleni z siebie i byli w doskonałych humorach, ponieważ na pytanie „jak wypadłem” od każdego z popleczników dostawali tylko pozytywną informację. Ale to też wynika z podstawowej cechy liderów, jaką jest próżność.
Eliminuje się tzw. zwiastunów złych wiadomości. Hitler rozstrzeliwał gońców, którzy przynosili mu złe wieści.
– Czy nasi liderzy chętnie się dokształcają?
– Mamy tu kolejną prawidłowość. Podczas zajęć, jakie miałem z Finami byli oni bardzo dumni z tego, że się szkolą, rozgłaszali to wszem i wobec, powodując nawet, że pisały o tym dzienniki. W Polsce istnieje syndrom ogromnej wstydliwości w związku z procesem uczenia się. Polski polityk najbardziej wstydzi się tego, że musi się w ogóle czegoś uczyć. Wynika to z kompleksów oraz z tego, że polski polityk jest na ogół dennym politykiem i niewiele potrafi. Widać to chociażby po ministerstwach, gdzie prace ministerstw w praktyce są wykonywane przez sztaby specjalistów wynajmowanych spoza ministerstwa, co tak naprawdę tylko obciąża budżet państwa. Rzadko który minister potrafi robić to, do czego został powołany, nie mówiąc o zastępcach i tzw. doradcach ministerialnych. Premier Buzek był znany z tego, że miał 23 asystentów.
– Nie wiem, czy widziałeś poreferendalne, żenujące wystąpienie premiera Leszka Millera. Czy w takim przypadku przyznałbyś się do tego, że szkolenie nie przyniosło żadnych rezultatów, a wręcz niepożądane skutki dla wizerunku?
– Tak, rzeczywiście. Ja myślę, że premier popełniłby mniejszy błąd, gdyby powiedział jawnie, że się przygotowywał. Wtedy ludzie z większym pobłażaniem patrzyliby na jego występ, niż obserwując efekty o tak mizernej skuteczności.
– Chodzą słuchy, że to Ty przygotowywałeś premiera.
– Nie, ostatnio nie, a tym bardziej nie do referendum. Nie chciałbym ujawniać, kto go szkolił, bo to byłoby nieetyczne z mojej strony, ale uważam, że istnieje w Polsce wielu lepszych doradców.
– Profesor Janusz Czapiński stwierdził, że język ciała jest bardzo trudnym do opanowania instrumentem.

– Premier powinien wiedzieć także, że nie wystarczy poćwiczyć godzinę przed występem, tylko wymaga to tzw. kształcenia ustawicznego.
– Co Ty,  mógłbyś poradzić osobom, które chciałyby być liderami?
– Przede wszystkim jest jedna złota myśl. Im mniej polskiej mentalności w procesie dochodzenia do pozycji lidera, tym lepiej. Jeżeli zapomnimy, że mentalnie jesteśmy Polakami, będzie najłatwiej dojść do stanowiska lidera. Nasza mentalność jest czynnikiem antykreowania lidera.

Rozmawiał Paweł Znyk – Forum Psychologiczne